poniedziałek, 10 września 2012

Rozharatać, rozklepać i udusić.

Czyli początek nowej drogi życia. Nie wyszłam za mąż, ale chyba rozpoczęcie klasy maturalnej niesie ze sobą gorsze konsekwencje niż zawarcie związku małżeńskiego. Bo tyle wszystkiego, dobrze przypuszczałam myśląc, że nie będę miała nawet czasu pomyśleć o sobie. Tak więc nie ogarniam sobie w pierwszych-lepszych ciuchach wyciągniętych ciuchach z szafy (sic! chciałam być szafiarką przez duże Ą), bez podkładu na ryjku, bo po co mi. Teraz połowę mojego mózgu zajmuje wielkie M. M jak matura. Na inne M jak miłość, malowanie czy małosolne ogórki zwyczajnie nie znajduję czasu.
Wraz z nowym rokiem szkolnym przyszło do szkoły sporo ludu. No tak, uroczy rocznik 96. W sumie moja szkoła z tego słynie. Trzy czwarte to takie dzieci z dobrych domów, lans, vansy, cąwersy, rejbany, spódnice z firany i takie cudności. A 1/4 to takie myszki z niewiadomolandu, wystraszone i w okularkach. Przyzwyczaiłam się, choć w wyższych rocznikach tego nie było. Ludzie tak nie nasiąkali tym okropnym czymś.
Nie wiem, jak w innych szkołach, ale w mojej podstawa programowa rzuciła się tym ludziom na główki. To, że wykreślili z ichniejszego programu nauczania procenty, ułamki, bryły obrotowe i funkcje liniowe czy inne ważne pierdoły, nie usprawiedliwia ich, że po prostu (co męczy klasy trzecie i drugie) NIE POTRAFIĄ CHODZIĆ PO SZKOLE. Przejście z klasy do klasy na przerwie, zwłaszcza przy wejściu głównym na parterze - wyczyn godny jakiegoś greckiego herosa. Teraz nie jest zimno, drzwi są otwarte na oścież, oba skrzydła. Mam nadzieję, że do grudnia nauczą się chodzić. Nie chcę się kulać po szkole w nausznikach i z płaszczem na ramionach. Rok temu nie było takiego problemu. Ten rocznik jest wyjątkowy. NAPRAWDĘ mnie nie obchodzi dlaczego stoisz godzinę, zamiast normalnie wziąć swoją dupcię i wyjść. Naprawdę nie musisz czekać na koleżankę, blokując całą grupę za tobą, bo naprawdę W TEJ CHWILI musisz jej powiedzieć, że widziałaś Wojtka, brata Tomka, kuzyna Adama w tym Rossmannie koło Kauflandu a nie tym przy Netto. I że to było w zeszły wtorek. "Przepraszam" mówię tylko do ludzi ze starszych roczników, kiedy ich potrącę.
Ale ta płynność nie jest tylko przy wchodzeniu. Pozdrawiam pewną dziewczynę, która wrzuciła w największym zatłoczeniu w łazience torbę do umywalki i wyciągnęła sobie grzebień, puderniczkę i woła do koleżanki, która zrobiła to samo w umywalce obok "Te włosy to związać, czy tak zostawić?". Na marginesie: w tej łazience umywalki są trzy. Tak trzy.
Mogłabym dłużej ponarzekać, że jest mi tak niedobrze i źle, ale po co. Lepiej nie będzie. A szalonyyyy rocznik 96 muszę tolerować. Podobno młodsi są jeszcze gorsi, ale nie będzie mi dane ich spotkać, super.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz