niedziela, 5 sierpnia 2012

O pewnych kwestiach nieistotnych

Do pewnych rzeczy należy dojrzeć. Niektóre pomysły muszą przeleżeć dobre kilka miesięcy zanim ujrzą światło dzienne. Tak trzeba, przynajmniej... W moim wypadku pisanie bloga nie będzie terapią. Nie będzie modą, bo wszyscy mają bloga I DLACZEGO JA MAM NIE MIEĆ. Nie odchudzam się, tworzę mało. Pisać lubię, zwłaszcza krótkie teksy. Ale blog. Jest, bo jest. Dochodzenie do niektórych spraw nie jest konieczne.
Pora zacząć. Nie jest to żaden przełom w moim życiu. Nie jest to pomysł na zarabianie pieniędzy. Czasem przychodzi moment i ten moment przyszedł i dla mnie. Postanowiłam pisać.
Jestem jaka jestem. Słyszę marudzenia rodziny, nauczycieli na swój temat. Ale sama musiałam do tego dojrzeć, aby móc powiedzieć, że jednak jestem dumna, z tego KIM tak naprawdę jestem. Wiem, kim chcę być. I żadna z moich cech w osiągnięciu tego mi nie przeszkodzi. Wmawiam sobie, że jestem silna, czy jestem? Tego nie wiem. Nie wiem, jakie wydarzenie może wywrócić moje życie "do góry nogami", sprawić, że się zmienię.
Przerwałam pisanie i wpatruję się w wycięte z gazety zdjęcie przyczepione do tablicy korkowej. Fragment miasta, zbliża się wieczór. Ta ulubiona pora dnia, którą kocham, może nie ponad wszystko. Ale zawsze wydawała mi się najbardziej pozytywna. Wiecie, jest taki moment, kiedy dzień powoli zaczyna robić się wieczorem. Jest jeszcze widno, ale najgorszy upał zelżał. Wszystkie kamienie, z których zbudowane jest miasto, oddają do atmosfery taki intensywny klimat. To się czuje. Niebo jest beżowofioletowe, jest zimniej. Czuję się wtedy śpiąca, ale wyglądam przez okno. Widzę te cudowne cienie, tę zachwycającą grę świateł i czuję magię, czuję klimat miasta.
Dorzućmy do tego stare kamienice w kolorach brudnego beżu przykryte czerwonorudymi dachami. Dorzućmy szare chodniki, powoli zapalające się światła w oknach, granatowoszare cienie na szybach wystawowych i chmary jaskółek krążących nad najwyższymi budynkami. Dorzućmy, proszę bardzo, rzeźbione w misterne ornamenty balkony, czerwone pelargonie zwisające z lamp ulicznych i nic tylko zakładać buty i wyjść na spacer, zagłębić się w tę magię i usiłować ukraść jej trochę dla siebie.
Rozmarzyłam się.
Taki klimat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz